wtorek, 5 października 2010

Wrogowie Publiczni vs Gorączka



Wrogowie Publiczni, Michael Mann, 2009
Gorączka, Michael Mann, 1995

Jest pan pewny siebie, ma silny charakter. Z daleka, przy przewadze liczebnej nie brak panu odwagi, ale w bezpośredniej konfrontacji, gdy na pewno ktoś zginie... Ja jestem przyzwyczajony, a pan?

W ten właśnie sposób John Dillinger (Depp) – bezczelny rabuś, który nie oglądając się na nic bierze ze świata, co tylko zechce – podsumowuje krótką rozmowę ze śledczym, który właśnie go złapał i posadził w więzieniu. Po paru minutach pogawędki Dillinger już wie, że nie ma się czego obawiać. Jego pozycja Samca Alfa w społeczeństwie tchórzy i konformistów, póki co, nie jest niczym zagrożona.

I to jest właściwie jedyna różnica między „Gorączką” a „Wrogami Publicznymi”, bo i ile w „Gorączce” spotyka się dwóch Samców Alfa, którzy walczą o to samo terytorium i wiadomo, że jest tylko kwestią czasu, gdy spotkają w ostatecznym starciu, o tyle we „Wrogach” Samiec Alfa spotyka się z człowiekiem, który takim Samcem Alfa bardzo chciałby być, ale nim nie jest, nigdy nie będzie i – ku swojej udręce – doskonale o tym wie. I jeśli nienawidzi takich jak Dillinger, to nie dlatego, że kocha ład, porządek i prawo, ale dlatego, że zdaje sobie sprawę, iż na coś takiego, co wyprawia Dillinger, nigdy nie będzie go stać. Nie ma dość odwagi, determinacji, siły i inteligencji – czyli po prostu jaj. Nie tak jak Vincent Hanna (Pacino) w „Gorączce”, który nie kryje podziwu dla swojego przeciwnika, aranżuje spotkanie i stwierdza w końcu, że obaj są identyczni i że ktoś tutaj będzie musiał umrzeć, bo takich dwóch nie może żyć obok siebie w zgodzie. Melvin Purvis (Bale) spotyka się z Dillingerem w areszcie i wygłasza swoje mądrości będąc bezpiecznie odzielonym od niego stalowymi kratami. Ogłasza swoje zwycięstwo w walce, której nigdy nawet nie próbował uczynić ‘równą’. Hanna zaprasza Neila (De Niro) na kawę, stawia sprawę jasno, przedstawia ofertę (jak nie przestaniesz, to cię zabiję) i dowiaduje się, że oferta zostaje odrzucona, bo nie można zmusić Samca Alfa, aby zajął się ‘grillem i futbolem’. Kiwa ze zrozumieniem głową i odjeżdża. Wszystko jest jasne.

Takiego porozumienia między Dillingerem a Purvisem nigdy nie będzie. Hanna zabija Neila w równej walce dwóch wojowników, stając z nim oko w oko, okazuje się lepszy w sytuacji, jaką opisał Dillinger. Dillinger umiera od strzału w plecy, wychodząc z kina i niczego się nie spodziewając, ginąc z ręki ‘chłopców z Dallas’, których Purvis ściągnął sobie do pomocy.

„Wrogowie Publiczni” i „Gorączka” są tak podobne, że można chyba uznać, iż stanowią jakąś świadomą kontynuację wątku Samca Alfa we współczesnym świecie, bo trudno podejrzewać takiego mistrza jak Mann o świadomy autoplagiat (z braku przysłowiowej weny). I w jednym i drugim przypadku mamy do czynienia ze świetnie zorganizowaną grup(k)ą przestępczą, której siła opiera się na osobowości przywódcy. I jedni i drudzy rabują banki, robią to w biały dzień, zuchwale i bez dbałości o jakiekolwiek pozory legalności. Kradną i zabijają, jeśli muszą – i tak właśnie ma to być odebrane przez cały świat: że kradną i zabijają, jeśli ktoś spróbuje ich przed tym powstrzymać. Tak jakby zbrodnia miała być czymś więcej niż zwykłą kradzieżą, jakby miała być informacją, którą wszyscy powinni sobie przyswoić – oto z kim macie do czynienia. Podobieństwa sięgają nawet szczegółów fabuły – mamy powtarzający się motyw podczas napadu na bank, gdy złodzieje nie interesują się pieniędzmi przypadkowych klientów pozując trochę na romantycznych terrorystów walczących z usankcjonowaną prawnie lichwą. Mamy motyw bandyty - szaleńca, który w napadzie niewytłumaczalnego amoku zabija funkcjonariusza i rozpoczyna łańcuch zdarzeń prówadzący do katastrofy (konwojent w „Gorączce”, klawisz we „Wrogach”).

Mamy również tajemniczą kastę Wielkich Bandytów, którzy pozostając w cieniu wyrządzają światu dużo większe szkody niż nasi bohaterowie, tyle tylko że żyją w symbiozie z Systemem. Bo nie jest tak, jakoby największym grzechem Dillingera było okradanie ‘uczciwych’ banków – jego grzechem śmiertelnym jest fakt, że otwarcie i OSTENTACYJNIE występuje przeciwko Systemowi. Nikt mu nie zabrania kraść i oszukiwać i to nawet na nieporównywalnie większą skalę, byle tylko robił to w ramach Systemu, dzieląc się z kim trzeba i nie kwestionując samego mechanizmu władzy. Prawdziwi złodzieje zarabiają dziennie tyle, co Dillinger w miesiąc, i to bez ryzyka i brudzenia sobie rąk. Ale Dillinger gra na nosie Władzy, a to właśnie – i tylko to, reszta jest do negocjacji – nigdy nie zostanie wybaczone. Problemem Dillingera nie jest to, że ma przestępcze ciągotki, problemem jest to, że sam chce być Władzą. No a tak się nie da.

Mamy wreszcie w obu filmach frapujący wątek romantyczny, miłość od pierwszego wejrzenia, irracjonalnie narzucone sobie samoograniczenie, które doprowadza naszego Samca do upadku. I Neil i Dillinger spotykają na swojej drodze kobietę, z którą ‘postanawiają’ być do końca życia. Z jednej strony jest to miłość zaborcza (‘od dzisiaj jesteś ze mną’), nie znosząca sprzeciwu, nienegocjowalna, ale z drugiej strony – może właśnie przez tę stanowczość – na swój sposób piękna, bo trwała, dająca poczucie bezpieczeństwa i obietnicę wieczności. Dillinger nie żartuje i nie mydli oczu i jego kobieta od razu to czuje. Gdy Johny mówi, że kocha, to nie ma wątpliwości, że kocha. A ona woli podjąć ryzyko z prawdziwym mężczyzną niż żyć na pół gwizdka z patałachem, który sam nie wie, czego od życia chce. Ciekawe jest to, że kobiety Samców Alfa nie są wcale jakimiś ‘femme fatale’ (tak jak np. Pfeiffer w „Człowieku z blizną”), ale pozornie szarymi myszkami, które z jakichś tajemniczych powodów są jednak samotne, jakby na coś czekając. Ale to, co dla innych mężczyzn zakryte, dla Samca jest jasne jak na dłoni – „Znam Cię”, mówi Dillinger odpowiadając na wątpliwość panny Frechette, że w ogóle jej nie zna. Po prostu – prawdziwy facet od razu rozpozna prawdziwą kobietę. A jeśli kobieta dalej się ociąga („ale ja ciebie nie znam”), trzeba zakończyć sprawę tak jak Dillinger:

Lubię baseball, kino, dobre ciuchy, szybkie samochody, whiskey i CIEBIE. Co jeszcze chcesz wiedzieć?

W ostatniej scenie umierający na ulicy Dillinger szepcze coś do ucha jednemu z ‘chłopców z Dallas’, temu właśnie który strzelił mu od tyłu w głowę. Gdy Purvis pyta się, co powiedział, słyszy w odpowiedzi, że coś tylko niezrozumiale wymamrotał. „Chłopiec z Dallas’ usłyszał Dillingera, ale uznał, że jego szef nie zasługuje na to, aby dowiedzieć się, jak umiera prawdziwy mężczyzna. Poszedł potem to panny Billie Frechette, poczęstował ją papierosem i przekazał coś, co mogła zrozumieć tylko ona:

Powiedz ode mnie Billie – żegnaj Czarny Ptaku.